czwartek, 18 lutego 2010

99 luftbaloons...

Czasem daję się zaskoczyć we śnie... się śni mi, a tu nagle "chhhhhhhhhh.... chhhhhh" za oknem... wypad z łóżka, szybko na taras... gdzie aparat? lornetka? nic to, że bez spodni, na bosaka.. lecąąąą! leeeecccąąąąą! Balony lecąą!!! Normalnie... ach. No po prostu coś niesamowitego... Ciszę poranka (jeżeli można mówić o ciszy w centrum Krakowa...) przerywa tylko hałas palnika. No i czasem kos na lipie. Ale nie o kosie ma być. Przez kilka lat z rzędu na krakowskich błoniach odbywała się impreza balonowa. Rankiem, cichaczem rozkładało się kilkadziesiąt balonów, z początku spokojnie się rozkładają, rozpakowują, grzeją... coraz szybciej,... warczą dmuchawy, huczą palniki.... i nagle fru.. jeden po drugim odlatują. Po chwili błonia puste. I tylko psy z niepokojem spoglądają w niebo...


poniedziałek, 15 lutego 2010

Babia...

Szybki wypad na Babia Górę w sobotę pewną styczniową. A może niedzielę...? Pędem w górę, jeszcze szybciej w dół. Takie to czasy nastały... towarzystwo koleżeństwo nie zezwoliło na posiadówkę na szczycie. Zimno ponoć... mnie tam zimno nie było.